Bank Usług Wolontarystycznych – brzmi skomplikowanie.
Wcale takie nie jest. To po prostu platforma pomocy udzielanej seniorom. Przez seniorów specjalistów i przez młodzież.
Nie ma podobnej instytucji w Opolu?
Właśnie nie. Kiedy byłam na praktykach w domu dziennego pobytu, stwierdziłam, że instytucja nie spełnia indywidualnych potrzeb seniorów. Owszem, mogą przyjść, zjeść obiad – bo posiłki są dotowane przez urząd miasta – mogą uczestniczyć w różnych warsztatach i imprezach kulturalnych, ale nie dostają pomocy w osobistych sprawach.
Dom dziennego pobytu stoi obok bloku, w którym mieszkają seniorzy, głównie osoby samotne. W proponowanych zajęciach uczestniczy tylko kilka osób. Reszta nadal siedzi w domach i boryka się z problemami. Dlatego wpadłam na pomysł Banku Usług Wolontarystycznych – żeby zaoferować seniorom coś, czego naprawdę potrzebują.
Jak informujecie seniorów o swojej działalności?
Mamy różne sposoby, na przykład w naszym imieniu zaprasza ich ksiądz, a co on powie, to święte. Piotr jest wolontariuszem i prowadzi zajęcia w domu dziennego pobytu. Jeśli on w klubie coś organizuje, zawsze przychodzi dużo seniorek. Lubią go i mają do niego zaufanie,więc jest naszym łącznikiem. Chodzimy też po domach, rozmawiamy, rozdajemy ulotki, zachęcamy, by do nas przyszli.
Do klubu?
Klub powstał na samym początku. Takie miejsce spotkań. Uznałam, że aby wolontariat zadziałał i ludzie chcieli coś od siebie dać, najpierw trzeba w nich zainwestować. Zaplanowałam warsztaty integracyjne oparte na zainteresowaniach uczestników. Pomógł proboszcz, udostępniając salki parafialne. Dowiedziałam się też o programie Seniorzy w akcji Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”. W regulaminie projektu przeczytałam, że warunkiem jest współpraca międzypokoleniowa i to mnie ucieszyło, bo w domu dziennego pobytu pracowało już kilkoro młodych wolontariuszy.
Co robiliście na warsztatach międzypokoleniowych?
Na przykład uczyliśmy się zarządzać budżetem domowym, przygotowywać dekoracje świąteczne. Uczestnicy proponowali, że będą sami prowadzić zajęcia, bo chcą dzielić się swoimi pasjami. Jedna z pań prowadziła zajęcia o modzie, inna zrobiła zajęcia z decoupage’u. To były bardzo potrzebne spotkania – zintegrowały młodych ze starszymi i stworzyła się trwała grupa. Połączyły ich zainteresowania, zaczęli sobie pomagać.
Wtedy powstał pomysł indywidualnych spotkań z samotnymi seniorami. Zaczęliśmy odwiedzać seniorów przed świętami Bożego Narodzenia. Bardzo zaangażowali się w to młodzi, szczególnie Ola i Piotr.
Seniorzy was znali?
Nie, dlatego często bali się wpuszczać nas do domu. Szczególnie kobiety – mówiły, że były wiele razy nabrane przez oszustów. Mają kłopoty, potrzebują wsparcia, ale nie potrafią zaufać obcym. Trudno się dziwić, dlatego zapraszamy do klubu, żeby nas poznali.
Gdy zdecydują się już zaprosić nas do mieszkania, zostawiają numer telefonu, proponują konkretny termin spotkania. Najczęściej chcą rozmawiać, a potem wyjść na wspólny spacer. Jeśli polubią się z wolontariuszami, zapraszają kolejny raz. Tworzą się wtedy fajne relacje. Jednak początki były trudne. Zresztą te same problemy z brakiem zaufania pojawiły się przy Telefonie Życzliwości.
Co to jest Telefon Życzliwości?
To wspólne przedsięwzięcie grupy osób zrzeszonych wokół Banku Usług Wolontarystycznych, Parafialnego Klubu Seniora przy parafii Przemienienia Pańskiego w Opolu i Urzędu Miasta Opola. Poprzez Opolski Telefon Życzliwości odpowiadamy na problem samotności osób w wieku 60+, pomagamy w rozwiązaniu problemów prawnych, socjalnych i innych. Jesteśmy wielopokoleniową grupą wolontariuszy, specjalistami z różnych dziedzin, którzy chętnie dzielą się informacjami, wiedzą i życzliwością z osobami potrzebującymi wsparcia w każdej sytuacji życiowej.
Dyżurujemy we wtorki i czwartki od godz. 17 do 19. Zazwyczaj przy telefonie dyżurują dwie osoby: młoda i starsza. Mimo niepisanej zasady, że jednej osobie poświęcamy najwyżej godzinę, zdarza się, że nasza wolontariuszka Marta rozmawia nawet dwie. Czasami są to monologi – ludzie potrzebują się wyżalić. Jest w nich dużo goryczy, bo nie mają z kim rozmawiać.
O czym rozmawiacie?
Różnie, na przykład jedna pani, emerytka, dzwoni do nas i prosi, żebyśmy dowiedzieli się, czy jej syn żyje. Wyjechał do Anglii i od kilkunastu lat nie utrzymuje z nią kontaktu. Ona czuje, że odchodzi, chce się na to przygotować, ale nie może, dopóki nie dowie się, co się dzieje z synem. Pomoc tej pani wymaga dużego nakładu pracy i wysiłku. Inni też czują się opuszczeni, samotni i bezradni. Dzwonią do nas, bo potrzebują pomocy podczas wizyty u lekarza – sami nie potrafią w pełni przekazać, jakie są ich potrzeby i oczekiwania. Czasami chodzi o drobne rady, na przykład, jak spędzić wolny czas w Opolu. Telefon w planach miał obejmować zasięgiem osiedle Armii Krajowej, a teraz, dzięki nawiązanej współpracy z miastem, dzwonią do nas seniorzy z całego Opola, a nawet województwa. Urząd miasta udostępnił nam lokal w centrum Opola i numer telefonu.
Takie rozmowy są pewnie trudne i dla wolontariuszy.
Często są, ale poważnego kryzysu, na szczęście, nie mieliśmy. Nasza pięcioosobowa grupa telefoniczna nie odłączyła się od klubu. Ja zawsze ładowałam akumulatory na spotkaniach w Towarzystwie Inicjatyw Twórczych „ę” w Warszawie. Marzyłam, żeby zabrać ze sobą też swoich wolontariuszy. Gdy miałam zaplanowaną wizytę studyjną w Łodzi u Celiny, która też prowadzi Telefon Życzliwości, postanowiłam, że wezmę ze sobą osoby, które pracują u nas przy telefonie. To była prawdziwa integracja. Ważne jest, żeby się wspierać, być razem. Wtedy można odpocząć, a potem planować, co dalej.
To co będzie dalej?
W najbliższej przyszłości planujemy utworzyć w parku miejsce do spotkań. Na ostatnim spotkaniu klubu wybraliśmy się na spacer do parku, żeby wybrać fajną lokalizację. Postaramy się o dofinansowanie i kupimy ławeczki, stół, może altanę. To wszystko ma zachęcić do spotkań w parku. Do wyjścia z domu.
A dalsze plany? Nawiązanie współpracy z pracownikami naukowymi i ze studentami wyższych uczelni. Oni też prowadzą wolontariat. Nasza grupa miałaby impuls do dalszego działania.
Jak budujecie sieć kontaktów?
To proste. Jadę pociągiem, rozmawiam z ludźmi, nawiązuję kontakty. Tak na przykład poznałam pana, który prowadzi firmę pośredniczącą w handlu nieruchomościami. Niby nic takiego, a tu niedawno do nas akurat dzwoniła pani, która ma problem z zamianą mieszkania. Wychowała trzech synów, czuje się opuszczona przez dzieci. Zdecydowała, że przeprowadzi się do innego miasta, bo ma tam koleżankę. Skontaktowałam ją z panem pośrednikiem. Pomógł jej w transakcji. Niedawno dołączyła do nas prawniczka z urzędu marszałkowskiego, która zajmowała się polityką mieszkaniową. Doradziła i rozwiała wszystkie wątpliwości. Jest też emerytką i za naszym przykładem zakłada w urzędzie marszałkowskim klub seniora.
A dlaczego wybrała pani akurat to – pracę z seniorami?
Przez 45 lat byłam nauczycielką. Uczyłam uczniów od przedszkolaka po studenta. Świetnie czuję się z młodymi, ale wiedziałam od dawna, że gdy tylko odejdę z uniwersytetu, będę pracować z seniorami.
Dlaczego?
Żeby podpatrzeć, jak dojrzewają inni. Jak żyją 50-, 60-, 70-latkowie. Chcę to wiedzieć. Nie boję się starości. Akceptuję ją w pełni. Z badań naukowych wynika, że proces starzenia zaczyna się od 55. roku życia. Trzeba wypracować w sobie myślenie, że akceptujemy siebie w każdym momencie życia – w końcu na każdym etapie doświadczamy czegoś nowego. Jeżeli tak będziemy myśleli, to lata nie będą nas zaskakiwały.
Pracuję nie tylko z seniorami. W Banku Usług Wolontarystycznych mamy przecież osoby w różnym wieku. Rozmowy o trudnych, bolesnych sprawach z seniorami czasem powodują, że tracę energię i muszę gdzie indziej zdobyć ją dla równowagi. Umawiam się wtedy z młodymi do teatru, na spacer.
Stworzyła pani prawdziwie międzypokoleniowy zespół.
Mamy dobre relacje, niemal rodzinne. Starsi chętnie pracują przy Telefonie Życzliwości, bo lubią posiedzieć z młodymi. Specjalnie tak układam grafik, żeby były pary międzypokoleniowe. Jeśli przychodzą dwie seniorki, które się bardzo polubiły i chcą być razem na dyżurze, to młodszy Piotr zawsze dogląda, czy czegoś nie potrzebują.
W Opolu działa centrum wolontariackie i wiem, że ludzie stamtąd są pełni podziwu dla nas, że tyle osób przychodzi pracować przy Telefonie Życzliwości.
Program Seniorzy w akcji dopełnił moje doświadczenie i plany na przyszłość. Byłam pewna, że to mi się uda i dzięki Towarzystwu Inicjatyw Twórczych „ę” stworzę silny zespół – przecież współpraca międzypokoleniowa wciąż trwa, mimo że projekt w ramach programu Seniorzy w akcji zakończyliśmy w czerwcu 2016 roku. Jest nas siedemnaścioro wolontariuszy, w tym siedmioro seniorów, i będzie więcej.
rozmowa i fot. Anna Liminowicz