„Halofon” to inicjatywa, która zrzesza wolontariuszy (prawników, psychologów, pedagogów) pełniących dyżury telefoniczne dla osób starszych.
– Dzwoni się z uśmiechem, tak żeby ktoś po drugiej stronie słuchawki ten uśmiech usłyszał. Dzień dobry, jak się dziś pan lub pani czuje? A potem już idzie. Od serca – mówią wolontariuszki i wolontariusze „Halofonu”.
Zaczęło się od „Telefonu Życzliwości dla Seniorów”. Powołali go wspólnie: Fundacja Subvenio, Urząd Miasta Łodzi i grupa wolontariuszy, wśród których znajdują się prawnicy, psychologowie i osoby po 60-tce. Takie, które chcą i potrafią słuchać. Pod numer, dostępny na stronie Urzędu Miasta, dzwonią seniorzy, którzy potrzebują wsparcia psychologicznego, porady prawnej, a często – chwili uwagi i rozmowy, która podniesie ich na duchu. Takie osoby wybierają numer czasem po kilka, kilkanaście razy w miesiącu. To z myślą o nich powstał „Halofon”.
– To są ludzie bardzo samotni. Często – skonfliktowani z rodziną, albo mieszkający daleko od swoich bliskich. Zdarzają się osoby mocno schorowane. Jeden z naszych podopiecznych jest po poważnej operacji neurologicznej, nie porusza się samodzielnie – mówi Maria Kowalska-Kwiatkowska, jedna z wolontariuszek. „Halofon” do programu „Seniorzy w Akcji” został zgłoszony z inicjatywy wolontariuszy w 2018 roku. – Ten pomysł przyszedł naturalnie. Zapytaliśmy osoby, które regularnie dzwoniły do „Telefonu Życzliwości”, czy życzyłyby sobie, byśmy to my do nich dzwonili. Wiedzieliśmy, że potrzebują bardziej stałej uwagi – dodaje Maria.
– „Halofon” powstał z potrzeby wsparcia grupy naszych stałych „telefonicznych” podopiecznych – mówi Sylwia Zawadowska, która dołączyła do projektu jako koordynatorka w lutym 2020 roku. – Nasi wolontariusze zwrócili się do tych osób, które często dzwoniły pod numer „Telefonu Życzliwości”, z pytaniem, czy chciałyby trafić pod skrzydła „Halofonu”. Takie odwrócenie sytuacji, kiedy to my dzwonimy do podopiecznego, znaczy wbrew pozorom bardzo wiele. Sprawia, że nasi podopieczni czują się dla kogoś ważni – podkreśla Sylwia. To działa w dwie strony. Wolontariuszkami i wolontariuszami „Halofonu” są osoby 60+. „Telefon Życzliwości” i „Halofon” to dla nich ważne doświadczenie. – Są potrzebni, mają ważne zadania do wykonania, czują, że ich doświadczenie może komuś pomóc – dodaje Sylwia.
Wolontariusze dyżurują w „Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora w Łodz”i. Mają tu swój pokój, na biurku – telefon stacjonarny (to wciąż działający i bardzo potrzebny „Telefon Życzliwości”) oraz dwa telefony komórkowe, z których dzwonią do „halofonowych” podopiecznych. Seniorzy dyżurują w parach, czasem w trójkach. Towarzystwo drugiej osoby jest ważne – nie tylko umila czas, ale przydaje się, gdy osoba po drugiej stronie słuchawki ma problem. A takie sytuacje zdarzają się także. Stąd regularne spotkania i warsztaty wolontariuszy z psychologami.
– Dajemy z siebie wszystko, ale są rozmówcy, którzy np. potrafią mówić godzinami. Nie potrafiłam przerwać takiej osobie. Czułam, że nie potrzebuje nic ode mnie usłyszeć. Psycholog wytłumaczył nam, jak przerwać taki monolog, jak pilnować własnych granic. Bo te rozmowy bywają dla nas niekiedy wyczerpujące lub trudne psychicznie – tłumaczy Maria Kowalska-Kwiatkowska. Grażyna Jagodzka dodaje: – Musimy być asertywni, bo wśród naszych rozmówców, szczególnie w „Telefonie Życzliwości”, zdarzają się osoby, które nie chcą z nami rozmawiać. Chcą tylko do nas mówić, a to różnica. Dla nas ważny jest i ten dialog, i ten monolog. My także staramy się coś do tych rozmów wnosić – podkreśla.
W „Halofonie” działa stała grupa około 11 wolontariuszek i wolontariuszy. Niektórzy, tak jak pani Jolanta, zostali wciągnięci do działania przez znajomych. Ale są też takie historie, jak ta Tadeusza Rokickiego. – Sam dzwoniłem do „Telefonu Życzliwości”. Potrzebowałem wsparcia i rozmowy. Jedna z wolontariuszek zaproponowała mi, żebym odwiedził Centrum Seniora – i zacząłem brać udział w zajęciach. Pewnego dnia usłyszałem: „Może byś chciał zostać wolontariuszem „Halofonu”? Koleżanki pana Rokickiego dodają ze śmiechem: – Wszystkie chcemy z nim dyżurować. Zawsze jest wesoło!
Pytam, czy lepiej rozmawia mu się z mężczyznami, czy z kobietami.
– Powiem inaczej, panie bardzo lubią ze mną rozmawiać. Staram się je rozweselić, podbudować psychicznie, mnie też pomogła kiedyś taka rozmowa – mówi.
Podopieczni „Halofonu” pochodzą w większości z Łodzi, ale – tak jak w przypadku osób dzwoniących do „Telefonu Życzliwości”, coraz częściej zdarzają się osoby z innych miejscowości. Nie bez znaczenia jest tu również pandemia koronawirusa. Uwięzieni w domach przez obostrzenia i lęk przed zakażeniem, seniorzy szczególnie mocno odczuli skutki izolacji. Podczas wiosennej fali zachorowań wolontariusze działalność „Halofonu” przenieśli do swoich domów, ponieważ biuro zostało zamknięte. Okazało się, że w tym trudnym czasie możliwość porozmawiania z kimś jest jeszcze cenniejsza, jeszcze bardziej potrzebna.
– Zdarzało mi się bardzo przeżywać takie rozmowy, zwłaszcza gdy wiedziałam, że osoba, z którą rozmawiam, potrzebuje realnej pomocy, np. w zakupach. Starałam się pomóc jak umiałam – mówi Grażyna Jagodzka. A co z sytuacjami, gdy wolontariusze pomóc nie potrafią? – Wtedy mówimy to wprost. Albo prosimy o trochę czasu i konsultujemy się ze specjalistami – mówią.
Dla Jolanty Dratwickiej „Halofon” nie jest pierwszym doświadczeniem wolontariatu. Pomagała już wcześniej, w hospicjum dziecięcym. – To doświadczenie, które zostaje w człowieku. W hospicjum nie można działać bez przerwy, trzeba na jakiś czas od tego odpocząć, albo odejść. Po tym doświadczeniu czułam wciąż potrzebę działania. Na warsztatach teatralnych dla seniorów ktoś powiedział mi o „Halofonie”. Postanowiłam spróbować – nie wiedziałam, czy się sprawdzę – opowiada. I dodaje: – Moi rodzice nie dożyli wieku senioralnego. Nie miałam wprawy w rozmowach i wspieraniu starszych osób. Ale lubię i potrafię rozmawiać. I słuchać – podkreśla.
A słuchać nie można byle jak. Nie można milczeć jak kamień, bo osoba po drugiej stronie słuchawki zapyta w końcu: „Słucha mnie pani?”. Musi być zainteresowanie, od czasu do czasu pytanie, przytaknięcie, ale słyszalne: „Rozumiem”. To pomaga się otworzyć. Pani Jolanta dodaje:
– Niedawno rozmawiałam z jedną z podopiecznych, która w pewnym momencie zaczęła dzielić się ze mną bardzo intymną historią. Poczułam, że czuje się ze mną bezpiecznie. Są rzeczy, których nie opowie się bliskim. Po tej rozmowie pani powiedziała, że jeszcze nigdy, nikomu tego nie opowiedziała. Nie wiem, jak wygląda, nigdy się nie spotkałyśmy, ale dzielimy teraz to ważne doświadczenie.
Czasem wolontariusze i podopieczni tworzą stałe „pary”, czasem jeden podopieczny rozmawia z różnymi wolontariuszami. – Między rozmówcami musi być chemia, jak w życiu – mówi Grażyna Jagodzka, a Sylwia Zawadowska dodaje: – Wiem o jednej sytuacji, gdy nasza wolontariuszka i podopieczny spotkali się w realnym życiu. Pan został zaproszony na Dni Seniora, pojawił się z bukietem kwiatów, był bardzo szczęśliwy, że wyszedł do ludzi. Nie było mu łatwo przełamać się, ale z tego, co wiem, to doświadczenie dużo dla niego znaczyło.
„Halofon” był realizowany w ramach dwóch edycji programu „Seniorzy w Akcji”. Obecnie wspierany jest, podobnie jak „Telefon Życzliwości”, przez Urząd Miasta Łodzi. O „Halofonie” głośno było w lokalnych mediach, pojawiają się sygnały, że w innych miastach planowane są podobne inicjatywy. Gdy rozmawiamy z wolontariuszami „Halofonu”, trwa jesienne nasilenie pandemii. Biuro znów zostało zamknięte, ale telefony komórkowe, tak jak poprzednio, od razu zostały rozdysponowane między wolontariuszy. Nierzadko zdarza się, że ktoś z nas dzwoni do podopiecznych z prywatnych telefonów, jeśli akurat halofonowe dyżurują u innych. Czujemy się z tymi ludźmi związani. Nie trzeba kogoś widzieć, by nawiązać z nim więź. Trzeba tylko umieć dobrze słuchać – mówią.
Tekst: Dorota Borodaj
Więcej o projekcie „Halofon”: https://seniorzywakcji.pl/projekty/halofon/