Staszek nie wyobraża sobie życia bez roweru. Swoim kolejnym kolarzówkom nadaje imiona, a rower to dla niego główny sposób poruszania się po mieście oraz styl życia. Danusia jest emerytką, przez lata pracowała w oleśnickiej bibliotece. Na rowerze nie jeździ wcale, ale przez lata obserwowała seniorów przyjeżdżających po książki na wypieszczonych składakach. Staszek znał Danusię od czasu, gdy pomagała mu w szukaniu materiałów do pracy magisterskiej. I mimo że ona go nie pamiętała, to gdy przyszedł z propozycją wspólnego działania, skojarzyła promowaną przez niego w mediach społecznościowych grupę Oleśnica Bajk Stajl. Rower jako pretekst do spotkań w gronie seniorskim i międzypokoleniowym? Wspólne wycieczki połączone z piknikami? Przeszukiwanie domowych archiwów fotograficznych w poszukiwaniu  pierwszych rowerów i związanych z nimi wspomnień? Zgodziła się natychmiast. Tak powstał Tandem – projekt, którego symbolem jest rower do jazdy we dwoje.

 

Spotykamy się w Bibliotece w Oleśnicy. W sali, która używana jest na potrzeby UTW, czekają między innymi Wanda, Bożena, Irena, Henryk, Leszek, Teresa, Klemens, Anna, Adam, Edward, Emilia, Kornelia, Sebastian. Pokazują zdjęcia w wystawy – powiększone, pięknie wydrukowane fotografie głównie z lat 50, 60, 70 pochodzące z ich rodzinnych albumów. Na każdym zdjęciu jest ktoś z rowerem. – Z dzieciństwa pamiętam, że rower to był rarytas – opowiada Danusia –  Dostawało się rower na komunię, u mnie się cała rodzina złożyła. A kto nie miał, to jeździł na rowerze rodziców, pod ramą. Oni nas ganiali i krzyczeli, bo się bali, że nie będą mieli czym jechać w pole lub do pracy. Teraz nadal tak jest – seniorzy jeżdżą rowerem na działkę, po zakupy. Poznałam nawet taką kobietę, która chodzić już prawie nie może, ale rowerem dotrze wszędzie.

Pomysł na oglądanie starych zdjęć i poszukiwanie wspomnień związanych z rowerami, to tylko jedno z wielu działań w projekcie. Staszek interesuje się PR-em i początkowo myślał głównie o działaniu w sieci – tworzeniu sesji zdjęciowych i prowadzeniu profili społecznościowych poświęconych oleśnickim rowerzystom, które nawiązywałyby do podobnych projektów międzynarodowych. Oboje z Danusią czuli jednak, że to za mało – że potrzebne jest spotkanie i wspólne doświadczenie. W ramach Tandemu odbyły się więc między innymi wykłady dotyczące bezpieczeństwa, pikniki, warsztaty sitodruku, spotkania z policją, zajęcia z pierwszej pomocy, sesje fotograficzne, spotkania w lokalnych klubokawiarniach, wystawa i przede wszystkim – wspólne, rowerowe wycieczki. Logotyp projektu trafił na odblaskowe kamizelki, leżaki, koszulki i „szprychówki” – laminowane karteczki wkładane w koła seniorskich rowerów.

Wszystko po to, aby uczestnicy poczuli się stylowo i wspólnotowo, aby cieszyli się tym, co powoduje radość także u młodych ludzi kultywujących rowerowy, miejski i towarzyski styl życia. Projekt działał jak kula śniegowa – Tandem wspierała nie tylko biblioteka, ale także centra kultury, lokalne urzędy, UTW, policja, służby ratownicze, klubokawiarnie, lokalne media, liceum.

Początki jednak nie były tak proste. Aby rozpocząć działania, Staszek przyszedł na spotkanie UTW, który liczy 400 słuchaczy i ma 13 sekcji. Opowiedział o projekcie po swojemu – z entuzjazmem, z energią, mówiąc szybko i używając takich słów jak „bajk stajl”, „Instagram” i „postowanie na Facebooku”. Chciał zaprosić seniorów do udziału, ale część z nich niewiele z tego zrozumiała. – Przychodzili do mnie i pytali: Danusiu, to o co chodzi z tymi rowerami? Byłam od początku taką tłumaczką między starszymi, a młodszymi osobami w projekcie – opowiada Danuta. – Trzeba było podejść indywidualnie, każdemu osobno wyjaśnić, zaprosić. Dopiero wtedy zrozumieli, zachęcili się, odważyli. Mówili: „Ach! Rower! Oczywiście, że jeżdżę!” Trzeba tak spokojnie, bez pośpiechu – seniorzy otwierają się powoli.

Umawiamy się na następny dzień na piknik na trawie i wspólną wycieczkę po Oleśnicy. Gdy wychodzimy grupą z budynku Biblioteki drzwi zamyka za nami pan Eugeniusz, pracownik administracyjny. Wsiada na rower i spokojnym tempem rusza do domu.

– Senior na rowerze to u nas w Oleśnicy jest codzienność – mówi Staszek. – Szczególnie rano i przedpołudniem, gdy starsze osoby załatwiają swoje sprawy w aptece, przychodni, bibliotece, na poczcie, w sklepie. Chciałem, aby zaczęli jeździć bezpieczniej, bo jest sporo wypadków z udziałem rowerzystów-seniorów. Poza tym wierzę w kulturę rowerową – to nie jest tylko sport, czy środek transportu. To również zdjęcia, moda, pamiątki, historia towarzystw rowerowych, znaczki pocztowe z rowerami, sposób spędzania razem czasu. To też styl życia – chęć poznawania swojej okolicy, dbanie o zdrowie, otwartość na innych. Dla mnie rower to jest sposób na to, aby w jednym miejscu i czasie spotkali się ludzie z różnymi pasjami.

Następny dzień zaczynamy od pikniku na trawie. Staszek przedstawia mi niektórych uczestników projektu. Leszek ma 85 lat i trenuje jazdę na rolkach. Bez większych problemów robi 15–20 kółek wokół oleśnickich stawów, co daje łącznie jakieś 25 kilometrów. – Od kiedy pamiętam zawsze byłem bardzo aktywny – wspomina Leszek. – W młodości jeździłem na rowerze, na łyżwach, trenowałem boks. Jako jedna z pierwszych osób w Oleśnicy miałem rolki i jeździłem w nich po Placu Zwycięstwa, czym zważywszy na mój wiek, budziłem niemałą sensację. Od niedawna uprawia nordic walking i ma już za sobą pierwsze sukcesy. Zdobył pierwsze miejsce w Międzynarodowych Mistrzostwach Nordic Walking w kategorii wiekowej 80+. Pytam go o receptę na tak znakomitą formę: –  Wstaję rano – ćwiczę, wieczorem przed snem – ćwiczę. Śpię przy otwartym oknie i głęboko oddycham. Nasz organizm jest zaprogramowany na 150 lat życia. A niechby te 120 się udało! – odpowiada roześmiany.

Edward, to emerytowany nauczyciel, kocha rower i zarażał tym rowerem młodzież. Organizował wycieczki krajoznawcze i rowerowe tory przeszkód. Przez lata prowadził także koło fotograficzne w domu kultury, sam będąc fotografem dokumentującym życie miasta. Swoje archiwum przekazał do działu Dokumentacji Życia Codziennego – to z niego pochodzi wiele zdjęć, które były prezentowane na wystawie.

Adam był kierownikiem Sekcji Regionalnej na UTW. Na piknik i wycieczkę przyjeżdża w profesjonalnych, rowerowych goglach, na brązowym składaku. – To wyjątkowo! Mam inny rower, bardziej profesjonalny. Ale powietrze mi zeszło z opony i wziąłem ten, jeszcze radziecki. To był prezent na komunię dla mojej córki. Wtedy kolejki stały do takich rowerów, trzeba było swoje wystać. Jak my byliśmy młodzi, to się wszyscy uczyli jeździć na dorosłych rowerach – pod ramą. – Tak było! – dołącza się Henryk. – Wszyscy mieliśmy pozdzierane łokcie i kolana, bo łatwo się było wywrócić. Mój tata był złota rączka – gdzieś wynalazł rower męski i wszystko pozmniejszał, poprzecinał i pokleił: ramę, opony dętki. Jako jedyny miałem rower taki młodzieżowy i bardzo byłem dumny.

– Kiedyś w rodzinie to gdzie tam był rower! – dodaje Emilia – Był jeden w rodzinie co najwyżej. Myśmy mieli, bo tata był listonoszem. Ten, na którym jeżdżę do dzisiaj, dostałam na 30-lecie ślubu. Dzieci nam podarowały – mnie czerwony, mężowi niebieski. Koszyk z przodu, koszyk z tyłu i jeżdżę jak tylko muszę coś załatwić. Na UTW też rowerem dojeżdżam, 4 kilometry w jedną stronę. – Bo to od zawsze tak jest! – wtrąca Teresa. – Ja też mam dwa koszyki, a jak byłam młodsza i dzieci były małe, to jedno woziłam na bagażniku, w koszyczku drugie, a na kierownicy torbę z zakupami. Jadę tak kiedyś, zatrzymuje mnie milicjant i krzyczy, że nie wolno z dwójką dzieci na rowerze! A ja mu mówię – a co ja mam zrobić z tymi dziećmi, na plecach przenieść? Przecież z pracy jadę. On nie słuchał, tylko mi powietrze powypuszczał z opon. I jeszcze powiedział na odchodne, że mam się cieszyć, że mi mandatu nie dał. A ja mu na to powiedziałam, żeby się cieszył, że nie wie, że w ciąży z trzecim jestem! – śmieje się.

 

Pogoda dopisuje, ruszamy na wycieczkę. Jest z nami Oliwier, młody chłopak, ratownik medyczny – wolontariusz w projekcie. Po drodze dowiaduję się, że Oleśnica ma swój Wawel i swoją Wenecję. Staszek jedzie obok i opowiada mi o historii swojego miasta: – My tu wszyscy jesteśmy przyjezdni, a seniorzy rozwijali się razem z tym miastem. Jak powstaje lodowisko, basen, czy amfiteatr, to oni z tego korzystają, traktują to jako coś dla nich. W końcu sami to miasto odbudowywali.

Trzymamy się razem, jedziemy bez pośpiechu ścieżkami rowerowymi, podziwiamy widok. – Właśnie o to chodzi – mówi Wanda – Rower to jest wyjazd na świeże powietrze, ale na luzie. Bez wyścigów, w takim tempie, abyśmy mogli spokojnie ze sobą rozmawiać w trakcie jazdy. Jadący obok nas Henryk dodaje: – To jest dobre na zdrowie. Obniża cholesterol, poprawia krążenie, dodaje energii. Ja jeżdżę tylko zdrowotnie, 2-3 razy w tygodniu po 10 kilometrów. Ale niektórzy codziennie. Przed wzniesieniem niektórzy schodzą z roweru i spacerują pod górkę, inni próbują wjechać. Irena się cieszy: – Dziś wjechałam! Aż proszę mi zdjęcie z tej okazji zrobić!

Pytam Staszka o odblaskowe kamizelki, czy się przyjęły wśród uczestników. – To jest zadanie takiej grupy jak nasza, aby wyrobić modę na bezpieczeństwo. To jest trudne, aby zakładać kamizelkę, jak się ktoś ubrał w niedzielny strój. Dla seniorów elegancja jest ważna. Ale próbujemy. Kamizelka jest ważna szczególnie dla rowerzystów, którzy wieczorem wracają z działek.

– W ogóle robimy modę na wspólne jeżdżenie – dodaje Adam. – Na kołach mamy szprychówki i to działa. Bo kto mnie spotka, to pyta co to jest. I jak wytłumaczę, w czym rzecz, to od razu chcą się dołączyć, pytają kiedy kolejna wycieczka.

 

Dlatego Tandem to również plany na przyszłość. Uczestnicy zgodnie twierdzą, że bardzo się do siebie zbliżyli – przez wspólne doświadczenie, ruch, bycie w działaniu. Danusia mówi, że to jest niesamowity efekt projektu, ale także zasługa UTW: – Jak zakładaliśmy uniwersytet, to samej nazwy ludzi się bali. Trzeba było tłumaczyć, że to jest miejsce do spotkań, do zdobywania wiedzy, ale w przyjemny sposób. Teraz już seniorzy nabrali kontaktu ze sobą nawzajem, potrafią się odezwać, inaczej się ubierają, gimnastykują, dbają o siebie, uprawiają sporty, pieką ciasta, spotykają się. Ale to jest zmiana ostatnich kilku lat. Wcześniej każdy siedział u siebie.

Teraz, po zakończeniu projektu, co chwila pada pytanie: co dalej? Kiedy kolejna wycieczka? Co robimy? Uczestnicy dążą do samodzielności, zaczynają myśleć o tym, że mogą zaproponować i poprowadzić działanie. Powstał pomysł rowerowej sekcji na UTW, która zakładałaby spotkanie w każdy czwartek. Bo jak sami mówią: seniorzy nie chcą wegetować – chcą żyć.

– Chęć działania i bycia potrzebnym, ciekawość świata, radość z życia, potrzeba spotkań i rozmów jest moim zdaniem równie silna u sześciolatka, dwudziestolatka i osiemdziesięciolatka – opowiada Staszek – Jeśli nie ma w nas stereotypu „nudnej starości” i „szalonej młodości”, to okazuje się, że jesteśmy w głębi serca i ducha bardzo podobni. Przez cały projekt były z nami trzy licealistki, wolontariuszki. Wkręciły się, naprawdę poznały z seniorami. I to jest świetne. Na początku się bały, myślę, że to jest taki lęk z szacunku, wyniesiony z domu. Oni też się obawiali młodych. A teraz? Mamy takie świetne miejsca w Oleśnicy, klubokawiarnie – Szuwary, Sputnik. Miejsca kulturotwórcze, w których jest prasa, czasami puszczane są filmy. Seniorzy w ogóle tam nie przychodzili, czuli, że to dla młodych. Teraz są tam u siebie.

Poza planem na kontynuację wypraw rowerowych, Staszek wraz z grupą Oleśnica Bajk Stajl nadal działa w sieci. Na swoim profilu zaczyna gromadzić obserwatorów z zagranicy, nawet z ukochanego Nowego Jorku. Publikuje tam zdjęcia z sesji fotograficznych przedstawiających seniorów na rowerach. Marzy, aby te zdjęcia powoli zaczęły zmieniać wizerunek osób starszych. Pokazuje mi książki wydane w Londynie i Nowym Jorku. Mówi, że materiał na podobną książkę o rowerowym stylu życia w Oleśnicy już ma.

– Nie chcemy się zatrzymywać – mówi Staszek – uruchomiliśmy energię, mamy tu świetnych ludzi. Albert Einstein mówił: „Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód”. A Danusia dodaje: –  Obiecałam Staszkowi, że znów zacznę jeździć na rowerze. Uczę się na nowo, ćwiczę w alejkach ogródków działkowych, gdy nikt nie patrzy. Już nieźle mi idzie.

 

tekst i zdjęcia : Agnieszka Pajączkowska